sobota, 11 kwietnia 2009

Rocznicówka..

Już rok, a dokładniej jutro 12 kwietnia mija rok jak mam rower, w tym czasie przejechałem ok 8000km dużo czy mało hmm nie odczułem tego nawet.

Pierwotnym celem wycieczki miał być Oświęcim, z którego miałem wrócić pociągiem osobowym ok 15:30. Jednak to oznaczałoby to że musiałbym bardzo dużo czasu poświęcić w tym dniu na wycieczkę rowerową... a dziś Wielka Sobota. Tak święta Wielkanocne tradycja noszenia koszyczka z święconką to chyba najczęstsze wspomnie z tego okresu. Jadąc w kierunku Kamienia mijałem bardzo wiele osób które właśnie o tej porze wybrało się na poświęcenie jedzenia. Jedno co mogę powiedzieć to to że większości byli to rodzice z małymi dziećmi lub osoby starsze. Wyglądało to tak jak całe okolenie 30, 40 latków zapomniało o tej tradycji... Cóż tradycja bardzo ważnym elementem wiary Kościoła Katolickiego.

Pogoda doskonała, słońce niewiele aut na drodze... nawet wiatru jakoś tak dziwnie niema. Jednym słowem wymarzona pogoda na wypad rowerowy.
Pierwszym punktem wycieczki miał być most kolejowy w Okleśnej. Jest to most na starej nie czynnej w całości drodze żelaznej z Sułkowic do Trzebini, przez Alwernię. Obecnie tylko część trasy jest użytkowana przez Zakłady Chemiczne w Alwerni. Ruch pasażerski już dawno nie jest realizowany, pomimo że w dość dobrym stanie są jeszcze budynki stacyjne, można znaleźć nawet stare tablice informujące o tym fakcie. Z stacji kolejowej gdzie istniały dwa perony, i min 1 tor boczny nic nie pozostało... pozostał jeden tor prowadzący w stronę zakładów chemicznych. Owszem można przejść się po starym peronie, ale widok dla miłośnika kolei jest opłakany.. a mogły tedy jeździć pociągi pasażerskie które pewnie i bezpiecznie dowoziłyby ludzi do Oświęcimia czy Trzebini... cóż.
Tym razem szyna kolejowa posłużyła mojemu rowerowi.. najprostszy sposób prowadzenia go po podkładach kolejowych. Idąc w ten sposób ok pół kilometra dochodzę do mostu.
Tuż koło mostu znajdują się ruiny jakiś budynków. Są to pozostałości strażnicy austriackiej z 1905r, tym razem postanowiłem ją zwiedzić i zrobić kilka zdjęć. W czasie robienia zdjęć zauważyłem że ruiny nie są opustoszałe.. Mieszkają tam zaskrońce, lub coś wężowatego. Zasadniczo gdy im się nie przeszkadza, uciekają, ale powiem szczerze że są dość szybkie co sprawia że zwiedzanie zakończyłem dość szybko. Przejście przez most, mimo informacji że jest niedozwolone nie robiło mi rok wcześniej żadnego problemu. Teraz jest inaczej. W końcu odczuwam wiatr, a na tak dość już nie remontowanej budowli... hmm.. nie miłe uczucie gdy widzę że belki betonowe które są ułożone na moście są z 1964 roku. Ktoś 45 lat temu patykiem w świeżym betonie napisał taką datę... wydaje mi się że od tamtego czasu most ten nie był już remontowany. A szkoda mógłby stanowić świetną przeprawę przez Wisłę.. przecież są mosty drogowo - kolejowe.. czemu ten nie może zmienić swojej funkcji... Tylko z roku na rok popada w coraz to gorszy stan techniczny.

Kolejne kilometry pokonałem w sposób szybki i ... i wiem już będę miał strasznie ciężko w drugą stronę, wieje bardzo silny wiatr wschodni, który dotychczas był prawie nie odczuwalny, gdyż jechałem w nim. Hmm..

Jadąc tak nagle zauważyłem schody prowadzące przez wał, i dobrze mi znaną skrzynkę mieszczącą w sobie automatyczną stację pomiarową stanu wody, czyli elektroniczny wodowskaz. GPS w skazuje że jestem tuż tuż przy ujściu Skawy do Wisły, idąc w stronę Wisły zgodnie z normalnymi łatami wodowskazowymi w oddali widzę znak zakazu wpływania statkami.. i małą informację "SKAWA". Więc jestem tuż tuż śluzy, stopnia wodnego w Smolicach. Po zrobieniu kilku zdjęć, które miały za zadanie uchwycenie maksymalnego stanu wody na wodowskazie w czasie ostatnich wezbrań, ruszyłem w dalszą drogę w stronę Zatoru.

Ujście górskiej rzeki jaką bez wątpienia jest Skawa jest intensywnie eksploatowane górniczo, gdyż znajdują się tutaj duże obszary deponowania materiału wleczonego przez tą rzekę z Beskidów. Jeden z takich zakładów mija się jadąc z Smolic w kierunku Zator-a. Część terenów byłej kopali odkrywkowej jest bardzo ładnie zrewitalizowana i stanowić będzie doskonały teren wypoczynkowy nad pięknymi jeziorkami..

Moja droga biegnie cały czas od przejechania mostu w Okleśnej, Wiślaną Trasą Rowerową. Bardzo dobrze oznakowana droga bardzo szybko doprowadza mnie przez kładkę na Skawie, do drogi wojewódzkiej 781 w miejscowości Podolsze.

Po kilku minutach dojeżdżam do wspomnianego wyżej stopnia wodnego w Smolicach. Kilka zdjęć i rozpoczynam powolny powrót do domu. Odpuszczam sobie Oświęcim, następnym razem. Pogoda piękna, ale wzmagający się wiatr jest zimny, nie ściągam polara, coraz bardziej mi przeszkadza, a jadę do niego prostopadle.. co będzie gdy w Babicach zmienię kierunek i będę jechał pod wiatr... Niedługo przekonał się że jazda pod wiatr to coś najgorszego na świecie.. Droga wojewódzka 780dała mi się poznać z urozmaiconej jezdni... jakoś tej drogi chwilami jest straszna.. dziura, dziura.. i jeszcze raz dziura, do tego albo z górki albo pod górkę, długie męczące podjazdy, proste równe odcinki tej drogi poprowadzone wierzchowiną doprowadzają mnie do skraju wydolności.. Jeszcze nigdy nie było tak abym zwalniał jadąc z dużej góry. Nawet w czasie zjazdu w dół muszę pedałować bo inaczej prędkość spada, a nie jest ona wysoka tylko 25km/g.. dość po przejechaniu ok. 10 km.. mam dość jak najszybciej zjechać z tej drogi.. I się udało znaleźć drogę powrotną do domu przez Przeginie Narodową i Czernichów... Nawet nie wiedziałem jak bardzo mogą różnić się warunki dla rowerzysty pomiędzy drogą a lasem aż do tej chwili.. Jazda w lesie jest przyjemnością. Każdemu to polecam ;)))